poniedziałek, 29 września 2014

Tusze do rzęs

Nie wiem jak dla Was, ale wg nas tusz do rzęs to najważniejszy kosmetyk (przynajmniej dla M., A. ma kilka innych typów, którymi zapewne się z Wami podzieli pewnego dnia). Zazwyczaj obie używamy klasycznych, czarnych tuszy, ale ostatnio dokonałyśmy ciekawych odkryć. Otóż kolorowe tusze wyglądają naprawdę fajnie:)! I rzeczywiście mają intensywne odcienie. Z czystym sumieniem polecamy Wam dwa cenowo całkiem przyzwoite. Bo, nasze doświadczenia są takie, że te "drogie" tusze owszem, wyglądają fantastycznie, ale te tańsze to tak jakby ktoś miał ogromny problem z pokryciem swych rzęs pożądanym kolorem. Ale są dwa, którym możecie zaufać:) i niestety, dzielimy się tymi odkryciami bezinteresownie, nikt nam za reklamę nie płaci... Ech....


Volume Glamour Max Holidays Mascaras  -  rzęsy wyglądają naprawdę dobrze, są rozdzielone i długie, efekt utrzymuje się spokojnie cały dzień.

The Colossal Volum' Express Mascara, Color Shock- ja mam turkusowy, A. ma fioletowy, obie jesteśmy zadowolone.



Makaron, ziemniaki... kto by się spodziewał?

Czy jedliście kiedyś makaron z ziemniakami? Jeśli nie, to jedzcie koniecznie!
 
 
Przepis jest mocno inspirowany książką Joli Słomy & Mirosława Trymbulaka (to  tacy ciekawi ludzie:)!) "Ubrać duszę". Jak tylko zobaczyłam ten przepis, to wiedziałam, że będzie czad, ale aż takiego się nie spodziewałam:), od kilku lat robię go bardzo, bardzo często!
Więc przygotujcie sobie takie oto wykwintne składniki:
  • ok. 1 kg ziemniaków, obranych, raczej drobno pokrojonych i ugotowanych;
  • suszone pomidory (sporo, cały słoik), drobno posiekane;
  • sos sojowy;
  • przyprawy: ostra papryka, sól. pieprz, curry, garam masala;
  • natka pietruszki: duuuuuużo;
  • woda lub bulion;
  • oliwa;
  • makaron, my jedliśmy Spatzle - uwaga, dla wegan, zawiera jajka. Moim zdaniem smakuje dobrze z każdym rodzajem kluchów, w oryginale ze spaghetti.
 
 
Przygotowanie jest proste i na pewno niepracochłonne, znakomite danie dla nas, prawda:)?
Rozgrzewamy oliwę i wrzucamy przyprawy, naprawdę dużo i konkretnie, dorzucamy ziemniaki i pomidory. Dolewamy sos sojowy i gorącą wodę lub, jak ktoś ma chęć i czas bulion (oby nie z kostki!!!!), ale wg nas lepiej sprawdza się woda, znacznie lepiej czuć smaki i przyprawy. Dusimy  i dusimy, aż ziemniaki się rozpadną i osiągną konsystencję sosu. Wiemy, że trudno w to uwierzyć, ale właśnie tak się stanie. Doprawcie do smaku, wymieszajcie z makaronem, posypcie natką i już :).
 

 

sobota, 20 września 2014

Czasem warto się przełamać...

Świat jest pełen ograniczeń, ale ile z nich sami sobie dostarczamy? Temat jest mi szczególnie bliski od kilku tygodni. Otóż postanowiłam nauczyć się jeździć na deskorolce. Niby nic wyjątkowego, ale po przekroczeniu pewnych granic wiekowych, takie decyzje nabierają trochę innego znaczenia... Może nie dla wszystkich, ale dla części, w której znalazłam się ja - na pewno.
A więc kupiłam deskorolkę. Nie było to takie hop siup, gdyż mój szanowny małżonek wyraził się mocno niepochlebnie o takim pomyśle "po co? gdzie będziesz jeździła? w tym wieku?" Cała masa pytań, na które nie mam odpowiedzi. Po co? Dla frajdy! Gdzie? Tam, gdzie wszyscy.... Chodniki, parki.... W tym wieku? Hmmm.... No w tym, raczej w innym już nie będę ;)
Kiedy pokonałam pierwszą przeszkodę natrafiłam na kolejną. Trudniejszą. Siebie samą i swoje przekonania odnośnie tego co wypada/ nie wypada, co ludzie powiedzą, o czym to może świadczyć... Całe to bla bla bla, przed którym staram się uciekać, a które daje o sobie znać w tak nieoczekiwanych momentach. Bo co tak naprawdę wypada?
Wypada jeździć rowerem, trenować triathlon i biegać. Najlepiej maratony. Wypada jeździć wypasioną furą i nosić garnitur. Słuchać muzyki adekwatnej do wieku. Tylko co to znaczy? W sumie to nie wiadomo, ponieważ dla każdego to może być coś zupełnie innego, ale jednak się tego boimy. Ja boję się, że usłyszę "w tym wieku na deskorolce". Pewnie, że mogę usłyszeć tylko czemu mnie to obchodzi choć nie powinno. Dużo o tym myślałam i zaczęłam jeździć. Idzie mi dość średnio, ale sprawia mi to dużo przyjemności. Z niewiadomych przyczyn takiej frajdy dostarczają mi wszelkie deski. Jest to po prostu mega przyjemne :) mam nadzieję, że z czasem przestanę czuć niepewność i obawę przed oceną i że zrobię swoje pierwsze ollie :) Wiem, że tylko ja sama mogę to zmienić i mieć w nosie to czy komuś się to podoba czy nie. Tego życzę sobie i wszystkim, którzy mają takie rozterki. Jednak bardzo się cieszę, że mam deskorolkę. Pewnie, że mogłam zacząć wcześniej, ale nie zaczęłam. Mogę zrobić to teraz albo nigdy. Wybieram teraz:)


sobota, 6 września 2014

MoreLOVE bellini na zakończenie lata...

Proponujemy Wam chwytanie ostatnich letnich promyków słońca w morelowym bellini w dłoni :)




Składniki:
  • butelka prosecco - dobrze schłodzonego
  •  morelki około 1 kg
  • cukier puder do smaku
  • mięta do dekoracji

Przygotowanie:

Składniki chłodzimy w lodówce. Owoce blendujemy na mus. Dodajemy wino w proporcji 1:1. Jeśli jest zbyt kwaśne dosładzamy cukrem pudrem i jeszcze chwilę blendujemy. I koniec. 


Wypijamy szybciutko :)

piątek, 5 września 2014

O trudnych powrotach....

To będzie raczej tylko mój post (A.), gdyż M. ma zapewne ciut inaczej... Miałam napisać o czymś innym, ale w głowie aktualny jest ten temat. Rety, jak ja nie lubię wracać z wakacji. Zastanawiam się czy ten stan jest naturalny dla każdego albo co najmniej dla większości ludzkiej populacji. Nie mam pojęcia. Nigdy nie pokusiłam się też, aby się tego dowiedzieć, ale ja na pewno tak mam. Nie wiem z czego to wynika, ponieważ lubię swoją pracę, ale chyba jeszcze bardziej lubię być na wakacjach, gdzie czas jakoś lepiej mija. Lubię stan nic nie muszenia, błogiego lenistwa i w ogóle. I skąd bym nie wracała to odczuwam silny opór przed wstawanie skoro świt i pędzeniem do pracy. Popadam w jakąś melancholię, która nie prowadzi do żadnych konstruktywnych wniosków czy spostrzeżeń. Nie mam energii, powłóczę nogami...eh... Zastanawiam się, czy można żyć w taki sposób żeby każdy dzień był jak wakacje. I jak to osiągnąć?!? Czy jest jakaś recepta, aby wracać z urlopu wypoczętym (to umiem:)), ale też z wielkim zapałem do pracy i aby wyzbyć się tęsknoty za bliskością morza, której nie mamy na codzień? 


Jeśli udało Wam się osiągnąć taki stan to bardzo proszę o pomoc :)


Czyż nie jest to lepszy świat :D?


środa, 3 września 2014

Prosty makaron z kurkami...

Radzimy wykorzystać sezon na kurki i przygotować prosty, acz pyszny makaron z kurkami....


 

Składniki (na 4 porcje):
  • 2 opakowania kurek po 250 g
  • masło - duża łycha
  • oliwa - też łycha
  • 250 g mascarpone
  • 50 g parmezanu lub wedle uznania
  • białe wino - pół szklanki
  • 3 szalotki
  • ząbek czosnku
  • pęczek natki pietruszki
  • paczka makaronu 500 g - choć polecamy świeży
  • sól i pieprz do smaku


Przygotowanie:

Siekamy szalotki i podsmażamy na maśle z oliwą, chwilę później dodajemy czosnek, pilnując aby się nie spalił. Dodajemy kurki, podlewamy winem i czekamy aż odparuje. Doprawiamy solą i pieprzem. Dorzucamy mascarpone do kurek, mieszamy. Na sam koniec sprawdzamy smak i solimy/pieprzymy do smaku. Mieszamy z makaronem na patelni.


Na talerzu posypujemy parmezanem i natką do woli!
 
 
 
 

Jubileusz...

Jesteśmy z Wami już rok, a ponieważ jest Was więcej i więcej każdego dnia postanowiłyśmy uczcić nasze wspólne blogowe życie.
 
 
Tym bardziej, że znowu jesteśmy na naszym ulubionym campingu, na którym powstał pierwszy wpis. Czas spędzamy na surfowania (A.) i izolowanym się w sferach psychicznych ( M).
 
 
Tym razem mniej gotujemy, ale za to możemy przedstawić Wam ranking nadmorskich pizzerii. Mamy też refleksję, że na Helu i okolicach ciężko żyje się osobom wege, a weganie są bez szans. Oferta większości knajp to ryby, naleśniki, polish pierogies i pizza. Ciekawym zjawiskiem kulinarnym jest też sałatka grecka, której podstawowym składnikiem jest kapusta pekińska.
 
 
Odwiedziłyśmy helskie fokarium, gdzie poznałyśmy fantastyczne i tłusciutkie foczki. Okazało się, że są bardzo mądre, reagują na imię i komendy... I przeuroczo turlają się do wody.
 
 
Rok upłynął nam pracowicie na rozwoju i zawodowym, a tegoroczne wakacje obfitowały w wiele ciekawych koncertów. M. nadal nie zrobiła żadnych przetworów, a A. tak, za to M. aktywnie ćwiczy jogę, a A. obiecała uczynić to po powrocie z Helu, aby uzyskać kontakt ze swoim sztywnym ciałem. Odkryłyśmy nowe pasje - wakeboarding (A.) i powroty do starych - joga (M). Z utęsknieniem czekamy na pierwszy komentarz na naszym blogu:)
 
 
A już niedługo kolejne Polish Surfing Challenge , tym razem niestety bez nas... Oczywiście w roli obserwatorek ;)