poniedziałek, 23 września 2013

Jesień, jesień.....

Niełatwy jest los blogerki;). Tematów niby nie brakuje, ciągle coś tam się dzieje, ale pojawiają się wątpliwości: a czy to ciekawe, a czy się nadaje, a czy ktoś przeczyta.... I w sumie brakuje mi odpowiedzi. Nie wiem, ale od czegoś zacząć trzeba, czyż nie:)?
Te rozterki są w sumie dość zbieżne z moim jesiennym nastrojem. Choć dopiero dziś mamy pierwszy dzień tej "wspaniałej" pory roku, która jak dla mnie zwiastuje jedynie to, że będzie coraz gorzej, to nastrój jesiennej deprechy dopadł mnie już wcześniej. Jak śpiewa Kasia Nosowska "jesień trwa szpetnej aury czas"...Cóż, trudno się nie zgodzić. Na początku nie było łatwo sobie z nim poradzić, ale walczyłam dzielnie! Znam go w końcu od lat... Pewnie nie tylko ja, bo z czego tu się cieszyć, kiedy za oknem i zimno i pada na to miejsce w środku Europy... I można tak siedzieć i łamać sobie głowę godzinami, ale najfajniej jednak jest powiedzieć sobie: koniec z tym! Co z tego, że jesień?!? Pora roku jak każda inna, a może i w niej jest coś fajnego. Choć czasem niełatwo to znaleźć... Co mi przyniosła ta kolejna jesień? Jak co roku różnego rodzaju rozkminki egzystencjalne (stara baba, a takiego słownictwa używa;)): co ze sobą począć? A czy na pewno dobrze? A czy nie lepiej byłoby? Co takiego jest w tej jesieni, że przynosi takie rozmyślania? Niby dzień krótszy, więc czasu mniej, ale też i słońca, więc nastrój się obniża i przynosi wątpliwości. I jak sobie z tym poradzić? Aktywuję swój mózg jak tylko mogę, aby zrobić coś, co choć trochę skojarzy mu się z czymś pozytywnym i da kopa w dupsko... Nawet jeśli bardzo się opiera. Posłucham muzyki, którą lubię czy film włączę albo zrobię sobie herbatę z malinową konfiturą...Mniaaaam:)! Niby nic wielkiego, ale wierzę, że z tych małych przyjemności składa się życie:). I staram się sobie ich dostarczać zwłaszcza teraz;).
A dziś zrobiłam porządki w szafie....Ech, liczba posiadanych przeze mnie ciuchów już dawno przekroczyła granice jakiegokolwiek rozsądku (potwierdzam! a porządki i mnie uradowały, bo właśnie siedzę sobie w ciepłym sweterku, który A., wykopała ze swej szafy i ofiarowała właśnie mi- M. ), nie mówiąc już o zdrowym, więc postanowiłam pożegnać się ze wszystkimi rzeczami:
  • w których nie chodzę,
  • które są niby fajne, ale w nich nie chodzę (ciekawe czemu skoro takie fajne:P?),
  • które może kiedyś mi się spodobają, a może "po domu" ponoszę,
  • które kiedyś mi się podobały i to stanowi dla mnie wielką zagadkę... jak? dlaczego?
  • które są zupełnie "nie w moim stylu" jak chociażby kwieciste suknie... czy ktoś mnie kiedyś w nich widział? Nie (i całe szczęście:))), ale są w mojej szafie, a jakże! Damą być, ach damą być;)
  • o których istnieniu zapomniałam, a może nawet nie wiedziałam i jakimś cudem odnalazły się w mojej szafie.... i co więcej! Ktoś przyczepił do nich metki;)!!!
Zostawiłam tylko kilka sentymentalnych... Wiecie, te które miałam na pierwszej randce czy wyjeździe dokądś:). Mówi się, że porządki są wiosenne, a czemu nie mogą być jesienne, kiedy czasu więcej, bo co tu robić kiedy i zimno i pada.... i teraz muszę zrobić coś ze stertą, którą wyrzuciłam z szaf. Wpadłam na pomysł zorganizowania jakiejś garażowej wyprzedaży ciuchowej:) i za tym pomysłem będę podążała. Nie wiem czy dobry, ale zawsze jakiś:). No i jesień ma dużego plusa za DYNIE, które wprost uwielbiam!!! Jeeeee:)!
A. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz