piątek, 25 lipca 2014

Dzień piąty....Kryzysowy...

Tak, to był zdecydowanie kryzysowy dzień....Uratowała go tylko zupa;)
A więc tak: na śniadanie był shake z natki pietruszki i pomarańczy i niestety nie do końca mi smakował, chyba ze względu na zbyt dużą zawartość natki i miąższ pomarańczy, przez co koktajl był gęsty... ale za to tajska sałatka z tofu okazała się miłym zaskoczeniem.
Jak dzień wcześniej, spakowałam się i udałam się do pracy. Padało, a wiec chciało mi się cholernie spać. Dopiero po 3 godzinach pracy udało mi się zaparzyć yerbę i w sumie postawiła mnie na nogi. Pierwsza, druga, trzecia....I tak pracowałam do wymuszonej przerwy obiadowej podczas, której wcisnęłam w siebie warzywny stir-fry z makaronem sojowym, surówkę z czerwonej kapusty i dynię w mleku kokosowym. Było tego tak dużo, że prawie pękłam, ale dałam radę! Ba!


To był długo dzień, wróciłam przed 22 i czekała na mnie pyszna tajska zupka z cukinią. Mmmm...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz