Dotarliśmy do Haputale... I jest zimno.... Naprawdę! Jakieś 18 stopni, a w nocy 10 (pogoda trochę nas rozpuściła;) 10 stopni na plusie i już narzekają). Co oznacza, że śpimy w ciepłych skarpetach;)
Dziś wybraliśmy się na plantację herbaty. Najpierw zwiedziliśmy fabrykę, a potem wdrapaliśmy się na Lipton's Seat, skąd można było podziwiać całą okolicę. Piękne miejsce. Na początku szliśmy na nogach własnych, a później mieliśmy podwózkę traktorem;) Inne nacje jadą tuk-tukiem, a my ciągnikiem, a jak ;)
Miejsce niezwykle, zielone rządki krzewów herbacianych, kręte ścieżki biegnącej pomiędzy nimi i ludzie, którzy pracują tam od wielu pokoleń. Tak, ludzie, to chyba najciekawszy aspekt tego wyjazdu. Poznawanie ich kultury, obyczajów, historii. W tym miejscu pracują głównie Tamilowie, którzy zostali sprowadzeni przez Anglików z Indii, aby pracowali na plantacjach, ponieważ miejscowi nie zgadzali się na pracę za zbyt niskie wynagrodzenie. I tak chyba jest do dziś. To nadal bardzo biedni ludzie, którzy za niewielkie pieniądze wykonują bardzo ciężką pracę. Pomimo tego, iż plantacje przynoszą dużo dochodu, nie przekłada się to na jakość życia tych, którzy są na dole tej piramidy. Tych, bez których nie byłoby parujących filiżanek z herbatą. Trudno zrozumieć, czemu nikt o tym nie pamięta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz