sobota, 8 lutego 2014

O pewnej książce.

Istnieje sobie taka książeczka kulinarna: mała i niepozorna. Nie napisał jej żaden celebryta, juror ani bloger (chyba:)). I ma chyba z 10, 15 lat? Pamiętam, że nabyłam ją w Auchan, pod wpływem jakiegoś niewytłumaczalnego impulsu, jak większość zakupów, które czynię;). Mój egzemplarz jest zniszczony, porwany, rozpadający się wręcz. A dlaczego?! Gdyż wszystko, ale to wszystko, co wykonuję wg przepisu  z owej magicznej książeczki się udaje, juhu:)!






Są tam przepisy wegetariańskie (jak sam tytuł wskazuje), ale bez problemu robię z nich wegańskie. Dziś przepiszę dla Was przepis na doskonały pasztet z soczewicy, trochę zmodyfikowany. Naprawdę zawsze, choćbyście nie wiem jak się starali, to się pasztecik uda:)i generalnie wszystkim smakuje. Jest mega łatwy do wykonania i chyba nie potrzeba wielkich nakładów finansowych aby go przygotować, a efekt WOW:)
Więc tak:), przygotujcie sobie:

  • opakowanie czerwonej soczewicy;
  • cebulkę lub dwie;
  • marchewkę lub dwie;
  • porządny pęczek natki;
  • ze dwa ząbki czosnku;
  • pewnie ok. pół litra wywaru z warzyw lub wody;
  • przyprawy: curry, pieprz, sól, ostra papryka, garam masala
  • mleko roślinne (ja preferuję sojowe, pewnie ryżowe się nada, ale już z migdałowym bym nie zaryzykowała), kilka łyżek;
  • opcjonalnie podprażone pestki słonecznika.
No i blender oraz blaszkę do pieczenia. Ja mam silikonową keksówkę, więc niczym nie smaruję, jak nie posiadacie takowej, to posiadaną blaszkę metalową warto nasmarować jakimś roślinnym tłuszczem.
Wykonanie jest proste, łatwe i raczej przyjemne, no chyba, że nienawidzicie gotowania tak w ogóle i z zasady:). Otóż: obieracie warzywa: cebulkę, marcheweczkę  i czsneczek.  Jak obierzecie to kroicie, dobra wiadomość: nie musi być drobno, bo blender zrobi najgorszą robotę za nas, ha:). Podsmażacie warzywa na oleju (jak ktoś uważa, że może, to i na oliwie da radę, ale mnie się zdaje, że na oliwie się nie smaży)i dodajcie przyprawy. I tu, choćbym nie wiem, jak się starała, nie podam Wam proporcji. Wszystkiego, (poza solą, jeśli potem macie zamiar użyć wywaru), spooooro, bo soczewica "wchłania" przyprawy. Dalej, jak się wszystko podsmaży, dodajcie soczewicę. Po jakimś czasie dodać należy wywar lub wodę. Przykryć i zostawić na średnim ogniu. Soczewica będzie wchłaniać płyn, a my czytamy książki, zmywamy (hehe), bawimy się z dziećmi. Gdy już wszystko zostanie przez soczewicę wchłonięte, wlejcie trochę mleka (2- 5 łyżek lub więcej, obserwujecie swoją soczewicę) i blenderujcie, dopóki konsystencja nie będzie gładka. Potem tylko wystarczy posiekać natkę i dorzucić, a jak macie chęć to sypnijcie jeszcze słonecznika, a co! Spróbujcie, doprawcie i do piekarnika, 30 minut w 180 stopniach powinno starczyć. O i już! Moim zdaniem pasuje świetnie o z ogórkiem kiszonym.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz