poniedziałek, 13 lipca 2015

Porto w Porto...

Z Nazaré, pełni frustracji, udaliśmy się w kierunku Porto... Miałam już za sobą wybuch złości wynikający z faktu, iż spoty w Nazaré zdecydowanie nie są skierowane dla początkujących.... I tak trafiliśmy do Torreiry, ale o tym napiszę później...
Zupełnie przypadkiem trafiliśmy do Porto w najdłuższym dniu roku, kiedy wypadają obchody Sao Joao, czyli nasza Noc Świętojańska.


Trudno opisać to co działo się na ulicach miasta. Przybyliśmy koło południa i już wtedy mieszkańcy przygotowywali się do hucznego świętowania. Dekorowali domy, wystawiali grille, spotykali się w gronach przyjaciół i rodzin. 


Na ulicach kwiaciarki sprzedawały ogromne, metrowe kwiaty czosnku i miniaturowe bazylie w doniczkach. Jak się później okazało bazylię tarmosiło się dłońmi, aby pachniała, a czosnkiem smyrało po nosie mijanych ludzi. Alternatywą dla czosnku były gumowe młotki, którymi wszyscy pukali się po głowach. 


Całe miasto tętniło życiem... Tańcem i śpiewem. Mnóstwo ludzi na ulicach, w każdej uliczce wystawione grille, na których smażyły się sardynki. Poza sardynkami, tradycyjną potrawą jest caldo verde, czyli zupa przygotowana  z warzywa z rodziny kapustowatych. Coś pomiędzy jarmużem, a szpinakiem. Na środku lądował plaster kiełbasy. Nam udało się znaleźć stoisko wegańskie i skosztować bezpiecznej wersji ;)


Oprócz tego co krok można było kupić przepyszną sangrię. Portugalska jest po prostu najlepsza. Bazuje na winie, jednak jest mieszanką kilku rodzajów alkoholi i owoców. 
Z każdej knajpki dochodziła muzyka, a ludzie tańczyli na ulicach. Było radośnie i przesympatycznie. Co chwila ktoś z wielkim uśmiechem na ustach stukał cię młotkiem po głowie. Potańczyłam przy seven nation army i byłam przeszczęśliwa. 
Wróciliśmy po północy, jednak impreza trwała do rana. A następny dzień był dniem wolnym od pracy. R. trochę rozpaczał, ponieważ było to jednoznaczne z tym, że większość muzeów było zamkniętych. Tym samym kolejny dzień minął nam na spokojnym włóczeniu się po mieście. 
Samo Porto jest pięknie położone. Przez środek przepływa rzeka Douro, która dzieli miasto na dwie części. Po obu jej brzegach mieszczą się restauracje i puby. Po jednej skupione są piwnice z porto, gdzie oczywiście udaliśmy się na degustację. Warto było, jednak pozostaniemy przy winie ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz