wtorek, 29 października 2013

O wyrzutach sumienia...

Tak, tak... o wyrzutach sumienia...Wyrzuty sumienia? Nic dobrego, ale od lat jesteśmy w bliskiej relacji. A tym razem pojawiają się, ponieważ jestem leniwą bułą, która bardzo chciała pisać bloga, a jak już powstał to nie pisze. A miało być tak pięknie i inspirująco. Może to zasługa tej pieprzonej pogody no i braku czasu. Tak! To na pewno to. Pracę swą bardzo lubię, ale czasem potrafi wymęczyć. Pomimo mojej nieukrywanego gadulstwa czasem po całym dniu pracy marzę tylko o ciszy. Aby nikt nic do mnie nie mówił. Nie trwa to na szczęście zbyt długo. Okres regeneracji trwa do 30 minut:) Wczoraj wróciłam do domu o 23:30 i jak tu człowiek ma bloga pisać skoro nie ma czasu nawet pogadać o minionym dniu. Z jednej strony to fantastyczne, że praca przynosi tyle satysfakcji i w ogóle, ale z drugiej chyba brakuje mi umiaru i równowagi... Chciałabym wszystko:) I choć wiem, że nie ma takiej możliwości to łatwiej przychodzi mi mówienie o tym (Szczególnie innym, O tak! W tym jestem najlepsza:P). Mam wrażenie, że ten tydzień minął mi na pracy, choć jak teraz na to spojrzę to chyba nie do końca tak było... A wracając do równowagi to dziś rozmawiałam z moją serdeczną koleżanką A. o problemach współczesnych młodych kobiet. A. zainspirowała mnie do tych przemyśleń, które idealnie pasują do jesiennego nastroju i zapachu pieczonych buraków, który unosi się w moim domu. Chyba brak umiaru to nie tylko mój problem. Mimo, że sama tego doświadczam to pewne kwestie są mi dość obce. Jak to się dzieje, że kilka kilogramów może być przeszkodą do realizowania wielu super fajnych zajęć. Dlaczego oryginalność i indywidualność tracą na wartości, a kobiety dążą do tego aby wyglądać jak klony. Czy ważne jest to jak wyglądam kiedy szukam pracy? Pewnie, że ładnym żyje się łatwiej. Takie są badania, nie dyskutuję z tym... Ale czemu tych kilka kilogramów nie pozwala zmienić pracy, znaleźć partnera...? Do czego to doszło?!? Dla mnie to brzmi jak kiepska wymówka, aby uniknąć trudu i wysiłku przed podjęciem próby zmiany swojego życia. Co więcej, mamy również fantastyczne uzasadnienie dla niepowodzeń! Te kilogramy, za krótkie nogi czy małe usta;) Pewnie, że zawsze może być lepiej i lepiej, ale może czasem fajnie zatrzymać się i pobyć w tym miejscu, w którym się jest....Może to kwestia wieku, a może to już różnica pokoleń?!? Tego boję się najbardziej:P Wizerunku baby gderającej "w naszych czasach to tego nie było...". Ale może z czasem faktycznie inaczej patrzy się na życie. Nie żebym czuła się aż taka doświadczona wiekowo. Co to to nie ;) Miałyśmy z M. podobne obserwacje co do młodszych pokoleń. Jednak zawsze jest nadzieja. Nawet nie wiecie jaką radochę mam, kiedy zobaczę na ulicy młodziutkiego punka albo sierściucha:) Od razu lepszy dzień! Albo jaką miałyśmy z M. frajdę, kiedy siedząc w polu na tegorocznym Openerze i racząc się różnymi dobrami (obie przyodziane w rastaczapki;), kiedy podszedł do nas chłopiec i zwracając się do nas "hej dziewczyny" wyraził krótko swój pozytywny stosunek do świata. Myślę, że był on trochę zniekształcony z różnych, nieistotnych na ten moment powodów;) Ale trzymajmy się dziewczyn i tego, że muzyka jednoczy pokolenia;) A umiar może i dobry, ale może nie powinien dotyczyć apetytu na życie:) A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz