piątek, 4 października 2013

O dorastaniu, a może dojrzewaniu, żeby nie powiedzieć - starzeniu...

Dorosłość jak początek umierania - to tytuł piosenki naszego ukochanego zespołu Hey... I coś w tym jest. Zastanawiam się, jak to się dzieje, że z każdym rokiem tak się zmieniamy. Takie mam obserwacje, kiedy spotykam znajomych. Najgorzej jest z tymi, których nie widziałam parę dobrych lat. Patrzę i mruczę pod nosem: o losie, ale starzy ludzie! Jasne, nie zawsze tak jest, nie chcę generalizować, ale jednak spora część poddaje się ogólnemu nurtowi konformizmu i podąża za tym, jak w określonym wieku żyć, wyglądać czy kim być się powinno. Tylko kto wyznacza ten kierunek? Większość? Rodzina? Znajomi z pracy? Jest to też źródło moich rozterek, jednak walczę;) Bo przecież trzeba umieć poradzić sobie ze spojrzeniami ludzi, kiedy przyodziejesz do pracy swoje nowe, szałowe trampeczki;). Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze jest to łatwe, nie łatwo jest odstawać... Ale nie o tym miało być;). O niedopasowaniu do formy będzie innym razem;) Kto powiedział, że w określonym wieku trzeba być ułożonym, chodzić z buzią w ciup i być ubranym w miętową garsonkę(A ja bym chciała Ciebie zobaczyć w takiej garsoneczce właśnie, miętowej i z kołnierzykiem i do tego szpilunie. Ale myślę, że Ty z buzią w ciup to byłby nawet lepszy widok! Oj przecież to moja popisowa mina, słynę wszak z powagi i umiejętności kontrolowania mimiki ;)). Nikt, a już na pewno nikt kogo należałoby słuchać:). Myślę sobie, że każdy czas jest dobry na realizowanie siebie, odkrywanie nowego i jaranie się tym (to słowo zdecydowanie nie pasuje do słownika 30-latki;)!). Kto powiedział, że mając ileś tam lat nie mogę nosić trampek, jeździć na deskorolce, słuchać głośnej muzyki czy nawet czytać Harry'ego Potter'a? Paradoksalnie robienie takich rzeczy może dawać wiele radości... Być może nawet takiej naiwnie dziecięcej, ale chyba właśnie ona jest najprawdziwsza. Czemu DOROSŁEMU człowiekowi nie wypada cieszyć się tym, co daje radość dzieciom?
Fajnie jest nauczyć się żyć swoim życiem i skupić się na tym co jest ważne dla mnie i jakie są moje potrzeby. Uświadomienie ich sobie jest pierwszym krokiem do zmiany. Myślę, że umiejętność akceptacji własnych potrzeb i pogodzenie się z tym, że nie jest się Basią, Kasią czy Jolą daje człowiekowi dużo spokoju. To już moja opinia bardziej zawodowa, niż prywatna:). I na tym zakończę mój wywód:). Ja się zgadzam w 100%! Też chodzę do pracy w szałowych trampeczkach:)! Tak, tak!!! Śmigasz już od dawna:)!
A.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz