To będzie raczej tylko mój post (A.), gdyż M. ma zapewne ciut inaczej... Miałam napisać o czymś innym, ale w głowie aktualny jest ten temat. Rety, jak ja nie lubię wracać z wakacji. Zastanawiam się czy ten stan jest naturalny dla każdego albo co najmniej dla większości ludzkiej populacji. Nie mam pojęcia. Nigdy nie pokusiłam się też, aby się tego dowiedzieć, ale ja na pewno tak mam. Nie wiem z czego to wynika, ponieważ lubię swoją pracę, ale chyba jeszcze bardziej lubię być na wakacjach, gdzie czas jakoś lepiej mija. Lubię stan nic nie muszenia, błogiego lenistwa i w ogóle. I skąd bym nie wracała to odczuwam silny opór przed wstawanie skoro świt i pędzeniem do pracy. Popadam w jakąś melancholię, która nie prowadzi do żadnych konstruktywnych wniosków czy spostrzeżeń. Nie mam energii, powłóczę nogami...eh... Zastanawiam się, czy można żyć w taki sposób żeby każdy dzień był jak wakacje. I jak to osiągnąć?!? Czy jest jakaś recepta, aby wracać z urlopu wypoczętym (to umiem:)), ale też z wielkim zapałem do pracy i aby wyzbyć się tęsknoty za bliskością morza, której nie mamy na codzień?
Jeśli udało Wam się osiągnąć taki stan to bardzo proszę o pomoc :)
Czyż nie jest to lepszy świat :D?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz