środa, 2 kwietnia 2014

W poszukiwaniu (straconego???) czasu....

Ehhh....a miało być tak pięknie... Wszelkie lankijskie postanowienia szlag trafił. Zostały strawione przez okrutną rzeczywistość. A tyle sobie napostanowiałam.i to zrobię i tamto. I nic z tego!!! Ale najgorzej, że miałam znalezc równowagę między życiem zawodowym i prywatnym. Chyba powinnam wyjechać na rok, aby utrwalić te pomysły ;) roczne wakacje, czemu nie?
A z równowagą to wyszło tak, a raczej nie wyszło tak: pracuję przez 6 dni w tygodniu i powrót o 20 do domu traktuję jak coś wyjątkowo fajnego. Ostatnio mówię do R., że dziś bedzie fajny dzien, ponieważ będę w domu wcześnie. R. się pyta: a to o której? A ja z dumą odpowiadam, że o 20.... I wtedy usłyszałam ten żałosny komunikat.... Eh, naprawdę nie tak chcę życ. Kocham swoją pracę, ale nie tylko ją. I żeby ilość czasu spędzonego w pracy przekładała się na jakość, a niestety tak nie jest... Ciągle coś zapomniane i niedoczytane. I idąc za tymi myślami oraz faktem, iż w piątek skończyłam pracę po 22, postanowiłam zrezygnować z jednego miejsca pracy... Boję się tego, oczywiście, ale bardzo chcę mieć choc trochę wolnego czasu. Tym bardziej, że przyszła wiosna :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz